literature

[APH] Germanskie Warunki #8 {PrusPol?}

Deviation Actions

Tuskaffka's avatar
By
Published:
3.1K Views

Literature Text

DZIEŃ 8
- Serio, Ludwig. Weź mnie stąd. Zlituj że się nad swoim zagilbistym starszym bratem! RAATUUJ!

Prusy naprawdę wyglądał na wyjątkowo zdesperowanego, ale cóż - Niemcy postanowił go jednak jeszcze trochę pomęczyć. No, i Feliksa też. W dodatku w ogóle nie przejmował się konsekwencjami za "nieodpowiednie zajęcie się gościem", bo dobrze wiedział, jaki inne państwa miały stosunek do tego szalonego pomysłu, który wziął się oczywiście od spaczonego umysłu Alfreda. Z resztą, choćby się starał, to i tak skończyłoby się to tak samo.

Tak więc wolał sobie zniknąć na cały dzień i porobić coś mniej lub bardziej pożytecznego i zostawić tą dwójkę samą sobie. "Powrzeszczą sobie i przestaną" - mówił do siebie, chociaż doskonale wiedział, że oni się NIGDY nie pogodzą. To było po prostu niemożliwe.
W dodatku German odniósł wrażenie, ze kłócenie się ze sobą przynosi im pewnego rodzaju przyjemność, więc... więc niech sobie gruchają, gołąbeczki, on ma o wiele ważniejsze sprawy na głowie!

...i tu wcale nie chodziło o opiekowanie się Feliciano...

- Wytrzymaj jeszcze dzisiaj - odparł, wzruszając ramionami - Jutro cię stąd wyciągnę. Was obu - dodał, zachowując poważną minę.
- Nie, nie, jego możesz zostawić... - mruknął Gilbert, uśmeichając się nieco głupkowato, udając, że nie widzi wściekłego spojrzenia blondyna.
- Albo wy dwoje, albo nikt - odezwał się znów Niemiec, krzyżując ręce na piersi. Znowu chciało mu się śmiać... szlag, zrobił się miękki. To wszystko przez Włochy! On był po prostu zbyt sło... eee... denerwujący!

- Dobra, dobra - jęknął Krzyżak, z rezygnacją opadając na łóżko. Nie wyglądał na zadowolonego.

Potem Ludwig poprawił czapkę i wymaszerował z sali. Po drodze przez korytarz zatrzymał się przy lekarzu.

- Dziękuję, ze zgodził się Pan zatrzymać ich na "obserwacji" - mimowolnie uśmiechnął się lekko, dumny ze swojego iście szatańskiego planu.

Nie, on wcale nie przekonał doktora o zostawieniu tej dwójki w szpitalu na te dwa dni... to w ogóle nie był jego pomysł!

***

- A mogę...?
- Nie.
- A tego...?
- Nie.
-A dlacz...?
- Bo nie.
- No weź...
- Nie.

Teraz to Feliksowi kończyła się cierpliwość. Pewnie z gniewem wypuściłby powietrze z nosa, ale... no... jego nos nie był w najlepszym staniem na gniewne wypuszczanie powietrza. I TAK, TO POWTÓRZENIE JEST CELOWE, F U.

- W ogóle to powinieneś mnie tak totalnie przeprosić! - stwierdził blondyn, krzyżując ręce na piersi.
- Niby za co?
- No za zrzucenie mnie z krzesła i potrzaskanie mi kinola - odparł tonem znawcy Rzeczpospolita.
- A ty mi mój rozwaliłeś o szafkę! - warknął Gilbert, zaciskając pięści.
- Ale ty zacząłeś! - bronił się tamten.
- To cię nie usprawiedliwia!
- Ciebie też nie!
- Poza tym, jestem zbyt zagilbisty, żeby cię przepraszać - fuknął Krzyżak.
- No co ty powiesz? - warknął zielonooki, nachylając się do przodu.

Po kilkunastu sekundach na podłodze między łóżkami rozgorzała zacięta walka.

***

- No dzięki wielkie - syknął albinos, dotykając palcami świeżego plastra na prawej brwi.
- Hej, to ty zacząłeś! - jęknął ten w odpowiedzi, wykonując jakiś bliżej nieokreślony ruch zabandażowaną dłonią lewej ręki.
- Ja? A kto mi kazał przeprosić?!
- No bo totalnie powinieneś!
- Nieprawda!
- Prawda!
- Nie!
- Tak!
- NIE!
- TAK!

***

- To twoja wina - fuknął zielonooki, marszcząc gniewnie brwi.
- A właśnie że twoja - odparł Krzyżak, krzywiąc się.
Gdyby mogli, to pewnie odwróciliby się do siebie plecami. Problem był tylko jeden - nie mogli. W ogóle nie mogli się ruszyć! Koniec końców ich kolejna bójka skończyła się na tym, że zirytowane pielęgniarki przypięły ich do łóżek - tak więc  oboje byli ostatecznie uziemieni.

A Gilberta tak okropnie swędziało kolano!

***

Wypuszczono ich z więzów pod wieczór, ale kiedy pielęgniarki zobaczyły, że gotowi są rzucić się na siebie ponownie, zwiększyły (tak na wszelki wypadek) dystans między ich łóżkami. Tak więc ta jakże urocza i zupełnie ze sobą pogodzona dwójka mogła na siebie patrzeć, tyle że z większej odległości. I żaden z nich nawetr na chwilę nie odrywał wzroku od tego drugiego, jakby spodziewał się ataku. Grroźnie~.

***

"FATALITY!"

Coś się zaczęło w Feliksie gotować.

"HEAD SHOT!"

Miał wrażenie, że krew w jego żyłach przybrała temperaturę płynnego metalu.

"GOOD JOB!"

Szczelniej okrył się szpitalną kołdrą i przygrzył ze wściekłości wargę.

"YEAH!"

- WYŁĄCZ TO CHOLERSTWO PRZEKLĘTA PRUSKA ZARAZO! - wrzasnął w końcu, tak głośno, że Gilbert aż podskoczył na łóżku. Przez to telefon wyśliznął mu się ręki i poleciał gdzieś... w róg ciemnej sali.

- Przez ciebie przegram! - warknął rozeźlony Krzyżak, rozmasowujac obolałe od powstałego hałasu ucho zdrową ręką - I jeszcze ściągniesz na nas jakiegoś lekarza i znowu nas przykują do łóżka!
- No kurna, jeszcze wszystko na mnie zwaliłeś! - krzyknął oburzony Feliks, gwałtownie zrywając się z pozycji leżącej.
- No bo to twoja wina! A teraz zapieprzaj po mój telefon! - stwierdził albinos, również podnosząc się do siadu.
- Ani mi się śni!
- Pajac!

[SCENA, W KTÓREJ TROCHĘ TRUDNO ODRÓŻNIĆ KTO CO MÓWI]

- Cymbał!
- Kretyn!
- Ulrich von Śmierdzistopa!
- Feliks Krzywonosy!
- Gargamel!
- Miss Różowe Skarpetki!
- Pruski-orzeł-tam-gdzie-nic-nie-ma!*
- Debil!
- Totalny debil!
- Imbecyl!
- Gilbert Czerwononosy!
- Rozebrany-trzy-razy!
- Zakon Cuchnącej Pachy!
- A LITWA CIĘ NIE LUBI!

[KONIEC SCENY, W KTÓREJ TROCHĘ TRUDNO ODRÓŻNIĆ, KTO CO MÓWI]

Jedno spojrzenie Polski wystarczyło, by przekonać Gilberta, ż posunął się o kilka słów za daleko. Zaśmiał się nieco nerwowo, widząc narastającą złość Feliksa (Mein Gott, wyglądał gorzej niż Ivan podczas kolkolowania!), po czym przesunął się blizej krawędzi, znikając pod kołdrą.

Było jednak za późno...

Blondyn w trzy sekundy znalazł się przy łóżku Prus. Wskoczył na nie, chwycił Zakon za ubranie, po czym obrócił się, kawałek przeturlał i rypnął na podłogę. To znaczy, rypnął, tyle że nie bezpośrednio, bo wylądował prosto na albinosie. Temu na chwile odebrało oddech (Nawet, jeśli ktoś nie waży zbyt dużo, a spadnie ci prosto na żebra, to jednak COŚ poczujesz...) i dopiero po chwili był w stanie wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. A dźwiękiem tym był wyjatkowo głośny krzyk.

- RATUNKU, GWAŁCĄ!

Aha, i żeby było jasne - on się w ogóle nie bał. Jest zbyt zagilbisty, żeby się bać. Chodziło o to, że zdawał sobie sprawę, że Feliks stwarza zagrożenie dla innych pacjentów i w przypływie szału może zrobić im krzywdę, więc postanowił zawiadomić pięlegniarki, lekarza, czy kogoś tam. Widzicie, jaki jest dobry i uczynny? No mówię wam, ma serce jak złoto, nic tylko do gablotki wstawić i...

- ŁŻESZ! - wrzasnął zielonooki prosto w twarz Beilschmidta, który skulił się nieznacznie.

Okej...
Jednak się bał.
Ale tylko troszeczkę.

- Hilfe, hilfe! Sendet hilfe!**

Potem na salę wpadły dwie pielęgniarki.

Każda w ręce dzierżyła strzykawkę.

Z NAPRAWDĘ wielką igłą.

Feliks i Gilbert krzyknęli z przerażeniem.

***

Jęk.

- Dupa mnie boli.
- No mnie też.
- Wiesz, że to twoja wina?
- Nie, bo twoja. To ty mnie pierwszy tak totalnie wkurzyłeś.

Kolejny jęk.

- Ale koniec końców to przez twoje wrzaski pielęgniarki wbiły nam igły w tyłki.
- Ty też krzyczałeś.
- No wiem.

I jeszcze jeden.

- W ogóle to nie wiedziałem, że z ciebie taki totalny cykor.
- Nie jestem cykorem! To była reakcja obronna, dobra?
- Tak, tak, jasne.
- W ogóle to nie uważasz, ze to wygląda trochę... dziwnie?

Stęknięcie.

- Generalnie, to tak. Ale przynajmniej jest nam wygodnie.

Ludwig szedł z Feliksem przewieszonym jedno ramię i Gilbertem przez drugie.
I naprawdę już w ogóle nie przejmował się spojrzeniami rzucanymi przez personel szpitala i pacjentów. Po prostu chciał stamtąd jak najszybciej wyjść, zaszyć się w domu i przez jakiś czas nie wychodzić.

I najlepiej już nigdy nie zobaczyć tej dwójki.

- Ludwig...? - zaczął po chwili Prusy, przekręcając głowę.
- Co?
- Masz strasznie kościste plecy.
O Boże, co ja pisam. xD

Ej no, serio, ze mną musi być coś nie tak, skoro piszę i wrzucam takie chore rzeczy. |D Niszczę Wasze niewinne, nieskalane umysły moją chorą twórczością. Wasze życie już nigdy nie bezie takie same, od kiedy to przeczytacie. NIGDY.

Eghm, może jednak nie ważne...
Co do gwiazdek:

*Dotyczy cz. 3, gdzie Gilbert miał na sobie gatki z Pruskim Orłem w wymownym miejscu.
Ciekawe, że Feliks to zapamiętał. xD
**Pomocy, pomocy! Przyślijcie pomoc!

...e... dobranoc? : D
© 2014 - 2024 Tuskaffka
Comments49
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
"Zakon Cuchnącej Pachy", "Pruski-orzeł-tam-gdzie-nic-nie-ma", ale mu Feliks pojechał :D A co na to Gilbo? ..."LITWA CIĘ NIE LUBI" XD Toś go zripostował, Prusku...
Leżę i nie wstaję :D