literature

Misja Specjalna cz 3

Deviation Actions

Krrrater's avatar
By
Published:
441 Views

Literature Text

Dziewczyna drgnęła i wstała szybko - Bardzo przepraszam za ich bezczelne zachowanie... proszę konsekwencje wszelkie przenieść na mnie.
- Tak jest, już wychodzimy – Quin pokłonił się nisko - przepraszam za to fatalne nieporozumienie. Nie, jeśli ktoś tu jest winien to ja. Proszę o wybaczenie.
-Tak jest. – Nath chwycił kruka wyrywając go z rąk Quina i ruszył ku wyjściu trochę sztywnym, zamaszystym krokiem - Szanowny panie rektorze, dziękujemy, że zgodził się pan nas wysłuchać i przepraszamy za to niestosowne zachowanie. Proszę nam wybaczyć. – Ukłonił się, odwrócił z powrotem do drzwi i wyszedł. Krrrater w jego rękach pufnął i przemienił się w ptaka.
Rektor poprawił płaszcz i wyszedł z gabinetu, poczekał na Orchidee aż wyjdzie, aby zaprowadzić ją do biblioteki. Kiedy się oddalili Mino machnął na Natha, Quina i Kruka ogonem, żeby szli za nim.
- Panowie, wychodzimy – rzucił Quin i ruszył za kotem pilnując by kruk też poszedł.
Kot zadowolony z draki szedł przodem, ale wcale nie do wyjścia, tylko w inny korytarz niż ten, z którego przyszli. Nathaniel ruszył za Quinem sztywnym krokiem, nawet nie spojrzawszy na kruka. Ten ostatni dreptał smętnie na ptasich nóżkach. Wszyscy się na niego nie wiedzieć czemu wściekli. Co złego było w smoczych pornach? Nath z Lucasem wydawali się nimi zainteresowani, to studenci tej akademii pewnie też by się ucieszyli ze zwiększenia księgozbioru… Może Nath się wścieka, bo wcale nie chciał zmniejszać swojej kolekcji, mimo, że i tak leży utknięta w najdalszym kącie i się kurzy… poza tym ukradziono książkę, którą chciał przeczytać, takie życie to o kant tyłka potłuc...
- Gdybym miał nogę, to bym kopnął to ptaszysko – odezwał się znowu Labrys z pleców swojego właściciela. Kruk spojrzał na niego i go zignorował.
- Cóż, to jednak była 9 dzisiaj, a nie 5 -stwierdził wesoło Mino, prowadząc ich w jakieś dziwne miejsce. Nath po chwili zorientował się, że może niekoniecznie kierują się w stronę wyjścia. Zerknął zaciekawiony na kota, ale nic nie powiedział. Quin wyjątkowo zgadzał się z Labrysem, ale nie skomentował tego, za to zapytał;
- Gdzie nas prowadzisz kocie?
- A gdzie chcieliście iść? – kot uśmiechnął się szelmowsko.
-Do biblioteki –mruknął wlokący się na końcu kruk. Wiedział, że mają ochotę go udusić. „A bo to pierwszy raz w życiu?” – pomyślał.
- uvu hihi
Nathaniel doszedł do wniosku, że coraz bardziej ten kot przypomina mu Demachosa, hmmm, może to u nich rasowe? Już trochę przeszła mu początkowa złość na kruka, a zastępować ją zaczęło szczere zainteresowanie zamiarami kocura. Ten zaprowadził ich w ślepy zaułek, a potem usiadł i zapatrzył się w ścianę na chwilę.
- Czy to jakieś sekretne przejście? – zapytał Quin.
Mino odkręcił się przez ramię - Yep, Nawet mogę was nauczyć jak z niego skorzystać.
-To ładnie prosimy – Krrrater wyszczerzył się w stronę kota.
Nath przyjrzał się ścianie, po czym przeniósł wzrok na kota - Co mamy zrobić?
- Trzeba rozwalić ścianę? – zapytał Labrys z nutą nadziei.
- Obiecaliśmy nic tu nie psuć – prychnął na niego kruk.
Nath też zerknął w stronę głosu - Nie sądzę, aby rozwalanie czegokolwiek pozwoliło nam zjednać sobie przychylność rektora.
- Niiieeee, za dużo bałaganu potem do sprzątania - przeciągnął się Mino
-To mechanizm, czy portal magiczny? -  w Krrraterze odezwała się żyłka naukowca.
- Wiecie, to stary budynek, czasem trzeba podeprzeć ścianę... – Kot mrugnął do nich okiem, wstał i podlazł do ściany, opierając się o nią bokiem i Fooomp!, niczym peron 9 i ¾, ściana go wciągnęła. Quinowi wyrwało się krótkie „Aha”, po czym poszedł i spróbował przejść tak samo jak kot. Kruk ucieszył się, w końcu tajemnicze przejścia do biblioteki są fajne i też spróbował. Nathaniel jako ostatni podszedł zaciekawiony do ściany.
- Ciekawe jak to cholerstwo działa...
Mino czekał na nich po drugiej stronie - No dobra, to teraz mały układzik. - zatarł łapki - Albo mi przynosicie za każdym razem jak tu się macie zamiar pojawić rybnoga, albo nakabluję rektorowi.
-Kolor obojętny? – Kruk od razu postanowił wejść w ten biznes. Zasady w zwierzęcym świecie zawsze wydawały mu się bardziej przejrzyste i zrozumiałe niż w ludzkim.
- Na co nakablujesz? Że tu przyszliśmy? – zareagował na mały szantaż Quin.
- Dokładnie tak. - nie żeby fakt, że sam ich tu przyprowadził, stanowił dla niego jakiś problem - I może być zielony. – odpowiedział Krrraterowi.
- Rybnoga... brzmi nieźle – kombinował Nath - Powinno się nam udać trochę dla ciebie zdobyć. – uśmiechnął się do siebie na myśl, że będą mogli wejść do biblioteki.  Glejt to może nie jest, ale zawsze coś.
-Jak mamy się z tobą skontaktować jak przyjdziemy z rybnogiem? Nie wiem czy z takim dodatkiem strażnik nas wpuści do akademii – dopytywał kruk, oczami wyobraźni widząc reakcję mundurowego, kiedy następnym razem pojawi się przed nim z rybnogiem na sznurku…
- Rybonóg za wejście do biblioteki. Mi to pasuje. Czy rybonóg, to ryba z nogami? – Quin też przemyślał propozycję, ale nie do końca wiedział, czym jest omawiana „jednostka wymienna”.
- Dokładnie tak – odpowiedział mu Nath, któremu już wcześniej zdążyło się łapać te stworzenia.
- Tak i niestety metalożerna – dorzucił kruk.
- Nie byłeś nigdy nad morzem? – Nathaniel zwrócił się do Quina - My z krukiem już mieliśmy z takimi do czynienia.
- Ze mną wszędzie was wpuszczą – uśmiechnął i oblizał się Mino - No to decydujcie się szybko, bo jeszcze nie wyrobiłem dzisiejszej normy kablowania na ludzi.
-Ok, rybnogi za wejście - Krrrater wyciągnął skrzydło do kota dla przypieczętowania umowy.
- Mówisz masz. Załatwimy Ci tego rybnoga. W grę wchodzą jakieś inny ryby? – Quin wolał zostawić sobie jakąś alternatywę, gdyby okazało się, że polowanie na metalożerne ryby z nogami nie należy do jego ulubionych zajęć.
-Hmmmm… Mogą być, ale nie kombinujcie z jakimiś flądrami. Mają być dobre, świeże rybki, a nie taniocha – kocur po namyśle wyraził zgodę.
- To uczciwy układ. Ile osób wie o tym przejściu?
- Dwie – Mino popatrzył na nich- ... 5… I może jacyś studenci, ale pewnie wchodzili tutaj po pijaku i rankiem nie wiedzieli jak trafili do biblioteki.
-I na razie niech tak zostanie - mruknął kruk pod nosem.
- Dobrze. W takim razie za każdym razem, kiedy będziemy chcieli skorzystać z biblioteki, przyjdziemy ze świeżutkim rybnogiem wprost do ciebie. Stoi? – upewnił się Nath, w myślach modląc się, żeby to wystarczyło dyrowi.
- Ehe … Tylko nie gryzdajcie po książkach i nie zniszczcie niczego, bo mnie rektor wyrzuci. – zastrzegł kocur - Znaczy mnie nie wyrzuci, ale do tej pory doprowadzałem go tylko do 9 na jego skali irytacji i nie chciałbym sam spowodować 10.
- To się rozumie samo przez się, żadnego niszczenia księgozbioru – żarliwie zapewnił półsmok.
- Książki to żadne wyzwanie, za łatwe do niszczenia. – Labrys potraktował zbiory z wyższością.
- Gdzież byśmy mieli niszczyć coś takiego jak książki - oburzył się kruk. Kochał książki i ich niszczenie uważał za świętokradztwo.
-No to zwiedzajcie, czy coś - stwierdził Mino i polazł między półki biblioteki, gdzie zniknął.
Zostali w bibliotece sami. No może nie całkiem sami, bo na różnych piętrach biblioteki kręcili się jacyś studenci, ale sami byli w tej części i nikt nie zwracał na nich uwagi.
-To może poczekamy na Orchidee przed wejściem?  -zastanawiał się Krrrater.
- No właśnie... co teraz? – Nathaniel tez poczuł się z lekka zagubiony.
-Chociaż jak tu jesteśmy, to możemy się trochę rozejrzeć.  Tylko żeby nie wpaść na rektora… - postanowił kruk.
W tym samym czasie Orchidea westchnęła cierpiętniczo i poszła za rektorem, kurczowo trzymając się trasy i krocząc za jego, dobrze zapamiętaną aurą.
- Naprawdę bardzo przepraszam za moich towarzyszy... są trochę nieokrzesani, brak im ogłady i potrafią być kłopotliwi, ale na pewno nie chcieli pana urazić. Czy mogłabym zrobić coś, by jakoś zadośćuczynić panu strat moralnych i problemów?
- Najlepiej, żeby już pani nic nie mówiła i nic nie proponowała. -  Rektor miał już dosyć. Zszedł na dół na główną salę z fontanną i do dębowych drzwi biblioteki, po czym wyciągnął klucz i otworzył je. Odsunął się, żeby dziewczyna mogła wejść pierwsza. Orchidea zwiesiła tylko głowę i weszła do środka. Nie miała siły już dyskutować z rektorem, czuła się jakby kompletnie zawaliła to zadanie. Rektor wszedł za nią i zamknął drzwi.  Gdyby na jej miejscu był ktoś inny, widok pomieszczenia na pewno wywołałby w nim respekt. Biblioteka była wysoka na cztery piętra, szeregi ogromnych regałów wręcz przytłaczały. Pod ścianą rozciągał się balkon, na którym znajdowały się ławy i stoliki do czytania. Orchi mogła tylko poczuć, że jeszcze ktoś ją obserwuje i to na pewno nie był rektor, który teraz prowadził ją w głąb biblioteki, szukając wiadomego tylko sobie miejsca. Dziewczyna szła za nim, ale skupiała się też na wyczucia źródła dręczącego ją niepokoju. Starając się nic po sobie nie pokazać, omiatała swym wewnętrznym okiem magiczną przestrzeń. Energia dobiegała z góry. Uniosła głowę, a właściciel energii nagle się poruszył, jakby chciał się za czymś schować. Rektor idący przodem skręcił w alejkę i przystanął – hmm - sięgnął ręką po księgę i przewertował kartki - Tak... To ta.  - odwrócił się do Storczyka - Coś się stało? – zapytał, widząc, że się rozgląda.
- Nie... tylko oglądam energię tutejszego miejsca. – odparła. Trudno jej było się skupić na książce, ale spróbowała odszukać nić łączącą ją z Malikiem, nić ta była bardzo leniwa i niechętna do współpracy.
Rektor ściągnął brwi -... Więc będziesz w stanie znaleźć po tym rysunku sprawcę, tak?
– Tak... już ją widzę. Rozpoznam ją, dziękuję za książkę.  - Przekazała mu tom pieczołowicie z powrotem. Rektor odebrał go z jej rak i odłożył na miejsce.
-Doskonale. Jak go odnajdziecie... - wyciągnął papier i pióro, coś zapisał i włożył do jej ręki karteczkę - Przekażcie mu to. Jak skończycie z zadaniem, to zapraszam z powrotem.
Orchidea schowała ją do torby - Dziękuję. Na pewno go odnajdę.
-W takim razie odprowadzę panią do wyjścia. Chyba, że jeszcze pani coś potrzebuje wiedzieć.-  to mówiąc Suspiria spojrzał na nią spod okularów.
- Nie, w tej sprawie to wszystko. - podziękowała skinieniem głowy. W czasie powrotu w stronę drzwi znów spojrzała w miejsce, z którego wyczuwała wcześniej spojrzenie. Pomachała nieśmiało i posłała łagodny, ciepły uśmiech. Tak na wszelki wypadek.
-Celfaro, kogo widzisz? – rzuciła pytanie na płaszczyźnie duchowej.
- Ależ proszę, nie ma za co, to żaden problem, wystarczyło poprosić.  – duch smoka musiał najpierw pozrzędzić - Chłopca w stroju studenta akademii. Ma prawie białe włosy i czerwone oczy.
- Wybacz, dziękuję o wielki.
-Tak lepiej.
Rektor wyszedł z Orchideą z biblioteki i zaprowadził do wyjścia z budynku.
-W takim razie będę czekał na wszelkie... powodzenie misji. I żegnam, miłego dnia.  - odwrócił się, żeby wrócić do swojego gabinetu.
- Do widzenia. – zawołała za nim Dziewczyna.  W sumie czuła się załamana tym, że zawiedli Dyrektora i nie uzyskali glejtu do biblioteki, ale jej myśli szybowały w kierunku białowłosego chłopca, o którym powiedział Celfaro.
- Ciekawe, kim był – westchnęła i rozejrzała się za aurami swoich towarzyszy, którzy jak jej się zdawało, powinni być tu i czekać już na nią. Żadnego nie było. Usiadła więc na murku, w nadziei, że zaraz się pojawią.
Tymczasem gdzieś w zakamarku biblioteki trwała żarliwa dyskusja.
- Zwiedzamy bibliotekę? Wychodzimy za Storczykiem i wracamy kiedy indziej? – dopytywał się Nath.
-Tak. Nie ma sensu rozpoczynać poszukiwań bez niej. – Quin nie chciał zostawiać jej na dłużej samej.
-Wychodzimy, żeby rektor nie nabrał podejrzeń, że nie ma nas na zewnątrz – Krrrater nie był pewien, czy Rektor nie będzie chciał oddać dziewczyny bezpośrednio w ich ręce.
- Oby wymówka w stylu "jesteśmy tu po raz pierwszy i się zgubiliśmy" zadziałała w razie czego - Nathaniel wzniósł oczy do nieba.
-Poza tym musimy porozmawiać ze Storczykiem i obmyślić dalsze plany, a tu wrócimy z rybnogiem. – kruk zaczął przemykać się w stronę wyjścia.
- Czyli po prostu wracamy? Może poczekamy tu chwilę, żeby nie wpaść na rektora?
-Dlatego właśnie się przemykamy – kruk spojrzał na Natha
-To odczekamy kilka minut i ruszajmy. – Quin był rozdarty między jak najszybszym dołączeniem do Storczyka i jak najpóźniejszym ponownym zetknięciem się z Rektorem.
- To może przemienisz się w kruka, w ramach zwiadu? Może słabiej się będziesz rzucał w oczy. -  Nathaniel uśmiechnął się lekko, chociaż nadal był trochę zły na Krrratera.
- Przejrzyj na oczy, przecież jestem już od jakiegoś czasu w kruczej postaci. Ale faktycznie mogę polecieć znaleźć Storczyka.
-Okey, tylko uważaj na siebie i nie wpadnij na rektora - upomniał go na wszelki wypadek Nath wiedząc, że z tym krukiem to nigdy nie wiadomo. Chodzi własnymi ścieżkami prawie jak kot.
- To leć po nią czym prędzej, tylko uważaj na rektora. I nie zrób niczego głupiego. Znajdź Orchideę i wracajcie.- Quin dorzucił od siebie.
-Spoko, w razie czego będę udawał przypadkowego martwego ptaka – to mówiąc zerwał się do lotu.
Nath westchnął, ale mimowolnie się uśmiechnął.
- Podoba mi się wizja Ciebie, jako martwego. – wypalił Labrys.
Kruk odlatując udał, że nie słyszy, ale pomyślał, że w razie czego może go obsrać z góry…albo napuścić na niego rybnoga...
Quin westchnął ciężko i zwrócił się do Natha - Czy on tak zawsze?
- Niestety tak. Ale idzie się przyzwyczaić... Ma dobre intencje, tylko nie zawsze potrafi utrzymać język za zębami – półsmok nerwowo przeczesał włosy.
- Nie gorszy niż Quin. – Topór znów odezwał się zza pleców.
Studenci Akademii Magii nawet nie zwrócili zbytnio uwagi na latającego kruka. Albo Mino często przynosił takie zdobycze, albo ktoś z uczniów posiadał takie zwierzątka, dość, że ten bez przeszkód szybował nad głowami, starając się nie rzucać za bardzo w oczy. W razie czego planował wpełznąć do torby jakiegoś adepta i udając martwy okaz, przemieszczać się z nim po uczelni. Przerwał te rozmyślania, gdy wypatrzył przed Akademią Orchidee i podleciał do niej.
- Mam zawołać chłopaków, czy poczekać z tobą aż wyjdą na zewnątrz?
Orchidea drgnęła słysząc znajomy głos i rozejrzała się za jego źródłem.
- O, witaj Krrraterze.  - wyciągnęła przedramię by mógł na nim wylądować.
-Jak będziesz miała rybnoga, to pokażemy ci jak wejść do biblioteki -szepnął jej na ucho konspiracyjnie.
- Rybnoga?
-Zawarliśmy układ z Mino.
- I ten układ polega na tym, że...? - czekała aż jej rozmówca dokończy.
-Jak dostarczymy mu rybnoga, pozwoli nam wejść tajnym wejściem do biblioteki i nie podniesie rabanu.
- Rozumiem, dobra robota. – „Chyba nie do końca o to dyrowi chodziło, ale lepsze to niż nic...”  pomyślała - Nie będę wracać do akademii, by nie rzucać się w oczy, źle by było gdyby rektor mnie zobaczył próbującą dostać się do biblioteki. Ale ty lepiej wracaj do nich. Ja i tak na zbyt wiele się nie przydam.
-Pamiętam jak kiedyś łapaliśmy rybnogi... – ciągnął ptak - Wejście za rybnoga - nie precyzowaliśmy ile osób wchodzi, więc chyba grupa z rybnogiem.
- Rozumiem, to dobry kocur.
Kruk znowu się poderwał i poleciał, teraz w przeciwnym kierunku, do chłopaków siedzących nadal w bibliotece. Orchidea rozsiadła się wygodnie i bawiła kumulowaniem energii magicznej nad dłonią, formując ją w kształty symulujące jej duchy opiekuńcze. Przerwała tą zabawę, kiedy ponownie zaczęła rozmowę z Celfaro.
A w bibliotece…
- Myślisz, że powinniśmy tam do nich podejść i wrócić tu w innym terminie? – dopytywał Quina Nathaniel.
- Poczekajmy. Jeśli miniemy się z krukiem, dopiero zrobi się zamieszanie.
- W sumie racja.
Po pewnym czasie kruk wylądował przy nich.
-Orchidea czeka na murku przed wejściem – oznajmił.
- Czyli wracamy? Rozumiem, że dyrektor będzie zadowolony z tego wejścia? – Quin był dobrej myśli.
-Dołączmy do niej i znajdźmy jakąś kwaterę, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać nie rzucając się w oczy wszystkim strażnikom i studentom siedząc przed wejściem. – zauważył kruk
- Wyjątkowo mądrze gadasz. W dodatku przydałby się ten rybonóg, bo jeszcze kotu zmieni się humor i nas wsypie. Z kotami nigdy nie wiadomo.
-Quin, nie wiem czy będzie – kruk odniósł się do hipotetycznego zadowolenia dyrektora - chociaż lepsze to niż nic, tyle, że najbardziej pożądaną książkę ukradziono i żeby ją przeczytać to i tak trzeba zabrać ją złodziejowi. W bibliotece jej już nie ma. Poza tym Koty z Chesire są honorowe - wejście za rybnoga. Taki układ obowiązuje.
- A do czego właściwie nam ta książka? – zapytał Nath.
-Przecież szukamy informacji o 5 bogini, bo nam się maszyna do opowiadania bajek zacięła no i były inne komplikacje – kruk wyraźnie się zdziwił.
- Aaaaaa, no fakt! – Nathaniel klepnął się w czoło.
- Nie rusza cię, że istnieje jeszcze ktoś poza 4 znanymi naszymi Bogami?
- Dobrze, że ty pamiętasz o takich sprawach. Oczywiście, że rusza. Po prostu nie powiązałem tego z piątą Boginią.
-Trzeba na wszelki wypadek poznać potencjalnych sojuszników.
- To ty tu jesteś od myślenia, mały uczony -uśmiechnął się do przyjaciela wybaczając mu już w pełni wcześniejszą wpadkę.
- No dobra, ale złapanie Eclave leży daleko poza naszym zasięgiem... Dobra, koniec rozmów. Idziemy do Orchidei. Panowie, wracamy. I zachowywać się normalnie - Quin ruszył przez tajemne wyjście, upewniwszy się wcześniej, że wracają z nim. Nathaniel też „ był za” i przeszedł jako następny. Kruk siedział na jego ramieniu i szeptał do niego.
- Książka prawdopodobnie jest w czarnym zamku, może jakiś doświadczony złodziej zdołałby się tam dostać i ja odkraść?
- Doświadczony złodziej? A mamy takiego?
- Ja się nie nadaje na złodzieja. – zastrzegł Quin.
-Rozejrzeć się nie zaszkodzi, może ktoś z Balaura?
Bez przeszkód zeszli z drugiego piętra i wyszli przed akademię. Orchidea nadal siedziała na murku pogrążona w myślach, ściskając mocno w dłoni medalion. Quin widząc ją pomachał, po czym palnął się w łeb - Chyba nigdy nie przestanę tego robić.
Nathaniel z krukiem widząc, że dziewczyna skupiona jest na medalionie, usiedli cichutko obok, żeby jej nie przeszkadzać.
-Wygląda jakby rozmawiała z medalionem. – szepnął do nich kitajczyk.
- W końcu jest medium – Nath wzruszył ramionami.
- Medium rozmawia z duchami, a nie przedmiotami.
- Serio? – półsmok spojrzał na Quina - A to jakaś różnica? Może siedzi tam jakiś duch... Skąd mam to wiedzieć? Grunt, że rozmawia i chyba lepiej jej nie przerywać - ponownie wzruszył ramionami.
Chwilę potem Orchi podniosła się raptownie i rozejrzała po znajomych aurach - musimy wracać do Fantasme i to szybko – wypaliła.
- Już? Czy coś się stało?
- Co jest?
- To szybko, to już teraz, czy może poczekać do jutrzejszego rana? – dopytywał się kruk.
- Wiem już... wiem, kim była bogini. – Wypaliła z informacja, która ścięła ich z nóg.
- Jak to? – Quin podbiegł do niej. Nath zrobił wielkie oczy - To...To fantastycznie - rozpromienił się i prawie uściskał dziewczynę ze szczęścia - Może dzięki temu Dyr jakoś nam wybaczy to lekkie niepowodzenie.
I życie jak to życie potoczyło się dalej.
 Misja specjalna (końcówka) - czyli o tym jak przegraliśmy życie, ale wygraliśmy życie
Nath by :iconakira789: Orchidea by :iconkawaiijumi:  QuinSei by :iconjarasz: Rektor by  :icondixfirebone:  Mino by  :iconpunki123: no i Krrrater by :iconkrrrater:

 < cz 1  < cz 2
reasumując:
-jeśli przyprowadzą rybnoga dla Mino, to będą mogli wejść do biblioteki tajnym wejściem, które poznali
-jeśli dostarczą kartkę Malikowi to dostana oficjalne, jednorazowe pozwolenie na skorzystanie z biblioteki
-jeśli odzyskają ukradzione przez Eclave "Legendy i Baśnie  Elet" - dostana glejt do biblioteki
dodatkowo Orchidea wie jak nazywała się 5 bogini
© 2015 - 2024 Krrrater
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In